Taj to osoba
prawdomówna. Niestety tylko wtedy gdy nie robi z Tobą interesów. Ale do
rzeczy.
Zgodnie
z planem naszej podróży drugim etapem był przejazd z Khao Lak na
wschodni brzeg na wyspę Phangan. Nic bardziej prostszego. Na każdym kroku ktoś
oferuje przejazd w bardzo rozsądnej cenie. Postanowiliśmy sprawę załatwić w
hostelu, w którym mieszkaliśmy.
95,00 zł. od każdego i jedziemy. A i jeszcze ważna sprawa. Trzy razy pytaliśmy o
czas przejazdu i czy aby na pewno nie musimy się nigdzie przesiadać. Ważne bo nie
mieliśmy rezerwacji hotelu na Ko Phangan. Zapewniono nas wielokrotnie, że
wyjazd jest o 8.00 a na miejscu będziemy o 15.00. Super, do zachodu słońca
jeszcze 4 godziny. Zdążymy wszystko załatwić.
Zgodnie
z planem bus przyjechał o 8.00 i zabrał nas z hotelu. Uradowani
ucięliśmy sobie krótką drzemkę. Jakież było nasz zdziwienie po przebudzeniu,
gdy okazało się, że zamiast na wschód jedziemy na południe.
Zatrzymujemy się
w Krabi. Mieliśmy tu być dopiero za cztery dni. Uczynny taj twierdzi, że
wszystko jest w porządku i zaraz jedziemy dalej. Przesiadamy się do innego busa
i zastajemy poinformowani, że jedziemy tylko w czwórkę. Super. Rozkładamy się
szczęśliwi w fotelach. Po 10 minutach zatrzymujemy się na drugim końcu miasta.
Już lekko wkurzeni, ale bezradni po godzinie przesiadamy się do autobusu. U nas
pewnie nie przeszedł by badań technicznych, ale wyboru brak. Pełni nadzieji
jedziemy dalej. Po ok. 2 godzinach znowu przerwa. Tym razem w Surat Thani. No
bliżej naszego celu, ale nikt o zdrowych zmysłach by nie pojechał taką trasą.
Tu już się nie dziwimy – następna przesiadka do ... no i nie wiemy co to było.
Coś ze skrzyżowania dyskoteki, autobusu, szrotu, drewnianego kibla za domem,
itp. Po godzinie jesteśmy w Don Sak. Przesiadamy się na tajlandzki statek. Ktoś
nas informuje, że będziemy płynąć prawie 3 godziny.
U celu będziemy
już po zachodzie słońca. Wizji jest kilka, ale przeważ nocleg na plaży. Kraby
zjedzą nas żywcem.
Całe szczęście
płynie z nami znajomy Zygmunta Zyzia, który załatwia nam hotel. Kasuje za
pierwszy nocleg i wysiada na wyspie poprzedzającej Ko Phangan. Spokojnie
docieramy do celu.
Podsumowując
Tajowie to fajni ludzie, ale kłamią najlepiej na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz